Tnij Kochanie! Tnij!

Piękny lipcowy dzionek, miejsce: Biały Kościół, żona, wędka, ryby.

Piękny lipcowy dzionek, pojechaliśmy na rybki. Miejsce: Biały Kościół – staw PZW Strzelin. Nabywszy, jak to się mówi, drogą kupna nowego feederka Bayrona przyszła pora aby go sprawdzić w akcji. Jak co sobota dopełniłem rytuału i z całą rodzinką ruszyliśmy w plener. Naszym celem miał być staw koła PZW Strzelin w miescowości Biały Koścół.

Przyroda wyglądała zachęcająco, dzień piękny, lustro wody lśniło się niczym tafla szkła. Nic tylko do boju. Po uprzednim zasięgnięciu języka u miejscowych kolegów po kiju, czego można oczekiwać, zarzuciłem więc mojego „pogromcę” na grunt. Na haczyku dla rozpoznania umieściłem białe robaczki, w koszyczku zanęta Gutmix – leszcz. Po ok. 20 min szczytówka nieśmiało zasygnalizowała pierwsze branie, zacięcie i płoć, takie tam przedszkole, buzi i do wody. Następnie takich brań, które oczywiście wykorzystałem, było kilka. Płotki różnych wielkości trafiały na haczyk i z powrotem do domku.

Ale co się dzieje z leszczyńskimi? Śpią czy jak? Chwila analizy i postanowienie zmiany przynęty. Oczywiście padło na, jak to zwykłem mówić, „krasnoarmieńce” czyli czerwone robaki.

W tym czasie moja Żonka moczyła dla rekraacji delikatnego spławiczka, jednocześnie w międzyczasie, zabawiając naszą 5-cio miesięczną córeczkę. Zwróciła się do mnie abym przez parę chwil zajął się Martynką, bo tak ma na imię nasze szczęście. Zapodałem wędkę do wody, wziąłem małą na kolana i położyłem się na kocu. Połowica w tym czasie przystąpiła do akcji. Ponieważ nigdy nie próbowała tej metody dałem jej krótki instruktaż: zacinasz zaraz po tym jak szczytówka się ugnie lub zacznie drgać. Dla twojego spokoju będę kątem oka obserwował kija i jak powiem tnij, to bez zastanowienia zacinasz, ok.? Ok!!! – odpowiedziała połowica, kiedy to ku mojemu zaskoczeniu, szczytówka wędziska wygięła się w prawie pałąk, podskakując rytmicznie. Pod wpływem adrenaliny krzyknąłem: Tnij kochanie!!! Tnij!!!

Na co moja połówka zamiast poderwać wędzisko, wypusciła je z ręki. Po chwili chwyciła je ponownie, zacięła energicznie w górę i wykrztusiła odruchowo: Boże – gdzie ten kołowrotek! I tak po całej akcji, kiedy dłonie odnalazły tylnik wędki i korbkę kołowrotka, na brzeg trafił dość pokaĄny leszcz.

Teraz już wiem, że jest to moje ulubione wędzisko i przeżyjemy niejedną, wspaniałą walkę.

Ten wpis umieszczono w kategorii Bez cenzury, Wędkarstwo i otagowano , , , . Dodaj jako zakładkę ten link.

3 Odpowiedzi do Tnij Kochanie! Tnij!