Bez cenzury: Cuda, cudeńka, Biały Kościół

Autor: Skunecki (Hałas)

Od ponad siedmiuset lat, na ziemiach dzisiejszego Dolnego Śląska, ok. 40 km na południe od jego stolicy, istnieje i całkiem nieĄle przędzie, wieś. No cóż, wieś kojarzy się zazwyczaj z gumowcami, taczką gnoju, krową i kurakiem. Jednak epoka brudnych dzieci, polnych dróg i typowych wieśniaków w Białym Kościele już dawno minęła. Oczywiście w osadzie mieszkają drobni rolnicy jak również rolniczki, zdarzają się ludziska zacofane, są dewotki a „żule” okupują miejscowy bar, delektując się smakiem nowego wina, które w promocji kosztuje jedynie trzy złote i trzydzieści groszy.

Wszystko to jest jednak obok, a jest, bo być musi i jak każdy kraj, każde miasto, każda inna wieś musi mieć swój folklor, tak i w Białym Kościele wszystko to jest jego folklorem i dodaje nieco kolorów do życia, w którym ostatnio liczy się pogoń za kasą, praca i takie inne bzdury.

Białego Kościoła mieszkańcem jestem od, ponad dwudziestu lat. Tutaj się wychowałem, w tutejszej szkole pobierałem nauki. W Białym Kościele pierwszy raz się upiłem i pierwsza lufka moja także tutaj została wypalona. Tutaj był mój pierwszy raz. Tutaj po raz pierwszy dostałem w mordę (nawiasem mówiąc, gościu do tej pory nie może się wylizać). Znam tu każdą dziurę, każdy zakamarek. Wiem gdzie iść należy aby się zabawić, a zabawy bywają przednie i nierzadko tyle się dzieje, że spamiętać nie sposób. A przecież o to w tym wszystkim chodzi aby się zabawić i rano spokojnie do domciu, do mamy wrócić.

Tak więc przez te wszystkie lata wiele się wydarzyło i wiele z tego widziałem i niczego nie żałuję, dlatego też pozwalam sobie na to co właśnie czytasz. Również weekendowicz może poużywać i to zdrowo. A gdzie? Miejsc jest kilka. Zacznę od Ośrodka wypoczynku świątecznego, ok. 1 km od centrum wsi (za punkt odniesienia obierzemy kościół, gdyż wieża tego oto przybytku, przy pomyślnych wiatrach i bezchmurnym niebie rzuca się w oczy rządnemu przygód turyście z odległości, nawet 20km) chłopaki i dziewuchy z całej okolicy (bywają też goście zagraniczni) balują na terenie ośrodka wieczorami, bez obaw, że sąsiad zaprotestuje.

Typowa polska rodzina z dwójką dzieci i dziadkiem inwalidą, w niedzielne popołudnie, grilla rozpala popijając piwko, zajadają się pieczonym kurakiem. Leniwi, kuraka i inne gastronomiczne przystawki, zakupić mogą na miejscu, gdyż dwa kioski na terenie ośrodka funkcjonują a i obwoĄna budka z lodami się trafia.

Cierpliwych wędkarzy nad naszymi stawami nie ma i nie było, bo ryba na pusty haczyk wziąć potrafi i łamią starsi panowie kije najlepszych marek na rybach o rozmiarach Titanica. Pławić się można w wodzie o przejrzystości i temperaturze Adriatyku. Nad bezpieczeństwem zażywających kąpieli ludzi czuwają zwarci i gotowi na wszystko ratownicy (podobno już kogoś uratowali).

Ze względu na to że narodem jesteśmy materialistycznym, to i ceny wypoczynku są konkurencyjne (np. doba w ośmioosobowym domku z łazienką itd. kosztuje zaledwie 110 PLN a i na ilość osób oko się przymyka, pod warunkiem że kultura w granicach rozsądku panuje. Sam niejedną noc w tym domku spędziłem i więcej już nic na ten temat nie napiszę oprócz tego, działo się, oj działo i dziać się będzie i niejeden jeszcze usłyszy i niejeden wspominał będzie….

No, koniec a ciąg dalszy nastąpi już wkrótce bo teraz lecę się zabawić, tam piwo czeka i laski nieziemskie i w ogóle co się dzieje. Yo. Autor tekstu naprawdę wie co mówi.

Ten wpis umieszczono w kategorii Bez cenzury i otagowano . Dodaj jako zakładkę ten link.

Komentarze są zamknięte.